niedziela, 12 lutego 2017

MÓJ DZIADEK I RYBY

(Wisłoka w okolicach Dębicy - zdjęcie z netu)


j dziadek i ryby
                             (pamięci dziadka Pawła)

pamiętam w porannej mgle
toczyliśmy słońce łąkami
w podskokach polnych koników
i szeleście dzikich traw
do brzegów Wisłoki

a tam – rozmyślania w ciszy
z drzemiącymi wierzbami
i cienką nicią pajęczą
z wiśnią na haczyku
tonącą w rzece przynętą

ja – w liściu łopianiu beztroskim
On – w białym kaszkiecie lat
dwa światy iskrzące
na skrzydłach ważki
kołysał nad głębiną wiatr

nagle szarpnięcie ...plusk ! ...błysk !
skaczą do wody spłoszone
wiersze
kleń – oślepiająca błyskawica
tańczy na wygiętej wędce

w oczach śpiewanie natury
i żal się zaczynał
...i urywał gdy wypuszczaliśmy
na wolność żywe srebra
zygzakiem

...a potem wieczorne powroty
z księżycem rybim
i dniem naszym – szczęśliwym
nawiniętym na kołowrotek życia
jak żyłka – błyszczącym
pamiętam

                        Janusz Kliś




MÓJ DZIADEK I PSZCZOŁY

(zdjęcie z netu)


mój dziadek i pszczoły
                        (pamięci dziadka Pawła)

tam gdzie płot drewniany
kwitnie malwami
i senny dom pod lipą ziewa

tam gdzie słoneczników latarnie
dojrzewają nocami
i brzoskwiniowe śpiewają drzewa

ubrany w kapelusz żywicznych
aromatów
i koszulę flanelowych wielokwiatów
jak Święty Ambroży
przy pasieczniku krząta się
od rana
z pszczołami szeptem rozmawia
na kolanach

miodowe plastry z uli wybiera
gołymi rękami
słodkim piórem zagarnia kąśliwe jady
i pyłki z nektarami

z brzęczących szczelin wydłubuje
kity – propolisy
nad wieczną młodością
mleczka przelewa pszczele

upadłe Ikary z wosku wyławia
i żądlące słońca wzruszeń
będą z nich wiersze bartnicze
co leczą ludzkie ciała
i dusze

                        Janusz Kliś